- Harry -
Stałem jak wryty i wpatrywałem się w ciemny kształt rysujący się na tle gwieździstego nieba. Lily kurczowo ściskała mnie za rękę. Słyszałem jej szybki oddech. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Jamie jeszcze nas nie zauważyła. Kątem ust przywołałem do siebie do Dextera, aby nie przeszkadzał. Z resztą dziewczyn mogła się go wystraszyć i spaść z mostu... A tego naprawdę nie chciałem. Pies posłusznie podbiegł do mnie, usiadł koło lewej nogi i spojrzał zaciekawiony. Szatynka zaczęła stawiać małe kroczki, ciągnąc mnie za sobą.
- Jamie? - wykrztusiła z niedowierzaniem. Szybki ruch głowy wydobył z cienie twarz byłej dziewczyny Jake'a.
Poczułem się dziwnie. Jeszcze nie tak dawno była to osoba pełna życia, mająca kochającego chłopaka i wspaniałą przyjaciółkę. Lubiła ładnie się ubrać, dbała o swój wygląd. A teraz? Wyglądała jak kupka nieszczęścia. Blada, nieumalowana z przetłuszczonymi włosami spływającymi na twarz. Dyszała ciężko, a po jej policzkach spływały łzy. Kątem oka zauważyłem, że kurczowo trzyma się barierki. Okropnie się przy tym trzęsła, a jej oddech słychać było wszędzie.
- Czego chcesz? - wyszeptała, głosem zduszonym z emocji. - Co tutaj robicie...?!
Przełknąłem ślinę. Czułem, że cała ta sytuacja może zamienić się w koszmar.
- Jesteśmy na spacerze - wyjąkała Lily, wpatrując się w byłą przyjaciółkę okrągłymi oczami. Kciukiem rysowałem kółka na jej dłoni, aby dodać jej otuchy. - Co ty wyprawiasz? Zejdź z tego!
- Spieprzaj stąd! - wrzasnęła Jamie, stawiając nogę szczebelek wyżej. Moja towarzyszka zaczerpnęła głośno powietrza, a ja odruchowo pochyliłem się do przodu, aby w razie czego spróbować złapać samobójczynie. - Teraz mnie pytasz? Teraz?!
Brzmiała jak wariatka. Jej głos był piskliwy i strasznie głośny. Słyszałem w nim bezdenną rozpacz. Dyszała głośno, coraz bardziej pochylając się nad barierką. Zacząłem się poważnie zastanawiać, czy nie zadzwonić po pomoc. Nie wiem, na policję, gdziekolwiek...
- O co ci chodzi? - zapytała Lily, wypuszczając moją dłoń ze swojego uścisku. Zrobiła krok do przodu, wpatrując się w dziewczynę z niedowierzaniem. - Jakie 'teraz'?
- Tak z ciebie przyjaciółka, tak?! - wydarła się się Jamie, wpatrując się w moją ukochaną z żalem i rozpaczą. - Zostawiłaś mnie, odwróciłaś się ode mnie, miałaś w dupie! Przez te wszystkie miesiące byłam sama! Cholernie sama, nie mogę tak żyć. Ja nie chcę tak żyć!
Zaniosła się szlochem i dostawiła kolejną nogę na przedostatni szczebelek.
- A nie zastanowiło cię to, dlaczego to zrobiłam?! - uniosła się Lily z goryczą. - Zdradziłaś Jake'a, pod jego własnym domem. Przez ciebie omal nie umarł! Nie potrafiłaś się powstrzymać? To, że byłaś pijana nie jest żadną wymówką. On cierpiał równie, co ty. I cierpi dalej! Jesteś...
Nigdy nie dowiedziałem się, jaka jest Jamie. Za nami odbiło się echo szybkich kroków. Zaskoczony odwróciłem się. To Jake biegł w naszym kierunku... Jake?! To jakaś noc cudów, czy jak? Zdyszany zatrzymał się obok Lily. Wpatrywał się w swoją byłą miłość, jak zahipnotyzowany. Ona nie pozostawała mu dłużna.
- Odsłuchałem wiadomość. - powiedział w końcu głosem pozbawionym emocji. - Zejdź z tej barierki.
Domyśliłem się, że Jamie musiała jakoś powiadomić go o swoich planach. Ale zastanowiła mnie jedna rzecz. Skoro już jej nie kocha, to po co przybiegł?
- Nie. - odpowiedziała kategorycznie blondynka, łkając głośno. - Kocham cię. Nie potrafię żyć bez ciebie. To co zrobiłam jest najgorszym błędem.
Przełożyła nogę na drugą stronę. Jake krzyknął ostrzegawczo, a ja rzuciłem się do przodu. Przełożyła drugą nogę.
- Przepraszam... - wyszeptała ze łzami w oczach, patrząc na ukochanego.
Nagle stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Jake ruszył jak dziki do barierek, porwał Jamie w ramiona i przytulił mocno do siebie. Przełożył ją na drugą stronę. Oboje zatonęli w swoich objęciach. Słyszałem płacz blondynki, ciężki oddech szatyna i głośne bicie własnego serca. Lily wypuściła powietrze z ust razem z głośnym świstem. Uklęknęła, wplatając palce we włosy. Zrobiłem to samo, obejmując ją delikatnie. Bez słów, które były tutaj po prostu zbędne.
- Lily -
Leżałam w łóżku, nie mogąc pozbyć się obrazów z minionych wydarzeń. Było grubo po pierwszej w nocy, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Harry odprowadził mnie do domu, zaraz po tym jak Jake i Jamie poszli do chłopaka. Razem. Nie odezwali się do siebie ani słowem, a ja z radością myślałam, że teraz znowu może być tak samo. Byłam podekscytowana i czułam, że emocje strasznie we mnie buzują. Nie potrafiłam się odnaleźć w tym, co zaszło na moście. Nie rozumiałam tego. Ale czułam, że to zdarzenie jest dopełnieniem pięknego spaceru. Oczywiście nie wliczając stresu. Wpatrywałam się w sufit z delikatnym uśmiechem na ustach, czekając na sen.
Jake chyba jej wybaczył..
Chyba...
- Ładnie to tak, Promyczku ? Czekam na ciebie piętnaście minut dłużej, niż bym sobie tego życzył.
- A ładnie to tak wywozić Promyczka w jakieś nieznane jej miejsce, mówiąc, że to niespodzianka? - Odgryzłam się z uśmiechem, dając mu lekkiego pstryczka w nos. Chłopak zabawnie go zmarszczył, uśmiechnął się szeroko, po czym odpowiedział:
- Bardzo ładnie. Zapnij pasy, Lily.
Wyprostował się, po czym odpalił silnik i ruszył spod mojego domu. Ja wykonałam jego polecenie, po czym przyjrzałam mu się z uniesionymi brwiami.
- A ty nie zapinasz?
Harry prowadził pewnie jedną ręką i słysząc moje pytanie, roześmiał się.
- Nie martw się, będę uważał. Wiozę ze sobą prawdziwy skarb.
Poczułam, że się rumienię, ale chłopak złapał mnie za rękę i bawiąc się nią, zaczął opowiadać o dzisiejszym dniu w pracy. Słuchałam go uważnie, co chwila wtrącając swoje trzy grosze. Minęło pół godziny. Nagle Harry zjechał w jakąś boczną drogę, na której nie było żywej duszy. Widziałam, że zwiększył prędkość, ale nijak tego nie skomentowałam. Ufałam mu.
W pewnej chwili poczułam, że chłopak wypuszcza moją rękę i z dziwnym wyrazem twarzy nachyla się nad kierownicą, wbijając zmrużone oczy w coś, co poruszało się w bardzo szybkim tempie.
- Co ten palant wyprawia? - Usłyszałam jego szept i z przerażeniem stwierdziłam, że jakiś samochód wyskakuje z prawej strony i przejeżdza nam drogę. Wszystko potoczyło się w ułamku sekundy. Harry odbił ostro w lewo, aby nie wbić się w bok samochodu tego idioty. Zamiast tego, wbił się w drzewo. Poczułam, jak coś wyrzuca mnie do przodu, ale pasy boleśnie powstrzymały mnie prze uderzeniem w coś głową. Później przed oczami rozlała mi się ciemność.
Ocknęłam się, czując tępy ból w piersiach i w głowie. Próbowałam przypomnieć sobie, co się przed chwilą stało. Uniosłam głowę i nagle stwierdziłam, że znajduje się w ciemnym samochodzie, którego przód był całkowicie wbity w jakieś grube drzewo, a spod wykrzywionej maski wydobywały się kłęby dymu. W pewnej chwili mój zdezorientowany wzrok padł na czyjąś dłoń leżącą bezwładnie na półce oddzielającej pasażera od kierowcy... Harry, Boże. Chłopak jedną dłoń miał opartą na kierownicy, a jego głowa leżała właśnie na tej ręce.
- Jezu, Harry - wymamrotałam przerażona. Z trudem odciągnęłam go od kierownicy. Bezwładnie opadł na fotel. Był nieprzytomny, a po twarzy spływała mu stróżka krwi i skapywała na jego ubranie. Przerażona potrząsnęłam nim gwałtownie i wyjęczałam:
- Odezwij się, błagam.
Nic takiego się nie wydarzyło. Nie wiem, jakim cudem w głowie zaświtałam mi myśl, że powinnam sprawdzić puls. Odpięłam pas, który wbijał mi się boleśnie w ciało, po czym powoli wyciągnęłam rękę i wstrzymując oddech, przyłożyłam mu palce do szyi. Boże, nie, błagam. Nic nie poczułam... W mojej głowie kłębiło się tylko głośne ratunku, pomocy. Czując, że płacze uniosłam się na klęczki tyle, na ile pozwalał mi samochód i ponowiłam próbę, żywic nadzieję, że popełniam jakiś błąd. Nic. Nachyliłam się nad nim, ale oddechu też nie usłyszałam. Nie, błagam, Boże nie zabieraj mi go. Szlochając głośno spróbowałam otworzyć drzwi od strony pasażera. Cholera, nie chciały puścić. Dachem, pomyślałam. Dobrze, że Harry zawsze otwierał górne okno. Ignorując własny ból i przerażenie, wygramoliłam się z samochodu, zeskakując na trawę. Modląc się, aby drzwi od strony kierowcy puściły, pociągnęłam za klamkę. Och, udało się. Otworzyłam je i zamarłam. Co dalej? Przecież on nie oddycha, jego serce stanęło. Modląc się, aby nie miał złamanego kręgosłupa, delikatnie zaczęłam wyciągać go z samochodu. Nie chciała go jeszcze bardziej uszkodzić, ale nie mogłam go tak po prostu zostawić. Nie wiem, jak mi się to udało, ale udało. Ułożyłam go jakoś na trawie i ponownie sprawdziłam puls. Nic.
- Harry, błagam - zaszlochałam, nie panując już nad sobą. Z przerażeniem patrzyłam na jego bladą twarz, umazaną we krwi. Zawsze był dla mnie oparciem i pomagał we wszystkim. Dziękowałam Opatrzności, za to, że postawiła go na mojej drodze. Nie, ja nie mogłam go stracić.
Położyłam trzęsące się ręce na jego mostku i czując łzy, spływające po twarzy, zaczęłam rytmicznie uciskać jego klatkę piersiową. Po chwili przeniosłam się wyżej, gdzie odchyliłam jego głowę i wdmuchnęłam mu do płuc dawkę powietrza. Poczułam w ustach smak krwi.
- Harry, cholera jasna, nie zostawiaj mnie - zawyłam nieludzkim głosem. Zaczęłam szlochać głośniej. Znowu na mostek. Był moim życiem, powietrzem, każdym oddechem, uśmiechem i szczęściem... Nie mogłam go stracić. Nie mogłam. I znowu usta.
- Harry, błagam - wyjęczałam.
Nagle usłyszałam za sobą dźwięk karetki. Nie zdążyłam się nawet zastanowić, kto ją wezwał, przecież byliśmy na ciemnej drodze. Po chwili poczułam, że czyjeś ręce odciągają mnie od chłopaka.
- Nie! - zawołałam dzikim głosem, wyrywając się trzymającym mnie dłoniom i patrząc jak ratownicy otaczają moje szczęście. - Zostawcie mnie, nie zabierajcie mnie od niego!
Szlochałam, szarpałam się i krzyczałam ile wlezie. Nic to nie dało. Ktoś szeptał mi tylko jakieś słowa pocieszenia do ucha i trzymał mocno. To był koniec. Mój koniec...
Zerwałam się z łóżka z głośnym krzykiem. To nie była prawda! To nie mogła być prawda. Harry! Boże... Siedziałam na łóżku z wolna się uspokajając. Serce dudniło mi w uszach. Opadłam z powrotem na poduszki. To sen, myślałam, starając się uspokoić.
To się nie mogło stać. To tylko sen.
_______________________________________________
Hej! :*
Jest prawie druga w nocy, a ja siedzę i piszę dla Was rozdział... Jej, tak mi wstyd za długą przerwę, to chyba dlatego... Ale to wszystko przez szkołę. '-' Naprawdę już nie wyrabiam. ;-; Nie mam nawet kiedy spać. Ych, postaram się w listopadzie dodać kolejny rozdział, żeby było, co miesiąc. :)
Hm... ;> Macie prolog. Ale chyba nie spodziewaliście się go w takiej formie, co? ;> Mój mózg naprawdę potrafi zaskakiwać! ;p Wybaczcie, nic więcej Wam nie zdradzę.
Do zobaczenia! <3
Ja to mam nadzieję, ze ten sen się nie spełni, albo skończy całkowicie inaczej!
OdpowiedzUsuńNo i ciesze się, że Jamie nie skoczyła. Że Jake zdążył. Ale szczerze nie podoba mi się zachowanie Lily. Zostawiła ją samą obwiniając o wszystko, a jako przyjaciółka powinna stać przy obojgu. Owszem Jamie postąpiła źle, ale każdy popełnia błędy, których żałuje prawda? A Lily i Jake tak po prostu ją skreślili.
No, ale mam nadzieję, że teraz wszystko się ułoży :)
Czekam na 13 :)
Pozdrawiam Xxx
Dziękuję ślicznie za komentarz. c;
UsuńPozdrawiam! ^^
Jezuu jak mi ulzylo kiedy przeczytałam ostatnie zdanie! Naprawde liczę na happy end. Proszę...
OdpowiedzUsuńCałe opowiadanie przeczytałam dopiero dzisiaj. Jest zdecydowanie najlepsze jakie czytałam. Niektóre rozdziały czytałam nie oddychając. Płakałam, śmiałam się, uśmiechałam i byłam również przerażona momentami. To jest cudowne!
Dziękuję :')
Dziękuję ślicznie za komentarz. c;
UsuńPozdrawiam! ^^
Jezu chryste myslalam ze zawału doatane *o* mam nadzieje ze to naprawde tylko sen *o* licze na to, czekam na kolejnu ;***
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za komentarz. c;
UsuńPozdrawiam! ^^
No jeeestem ^^ Wiesz, dla mnie Jamie to nadal sucz, ale niech Jake będzie szczęśliwy xd Ja na miejscu Lily bym ją jeszcze jebnęła z tej barierki xd, ale to ja, cieszmy się, że Lily nie jest mną xd Jake jest taaaki kochany! Ta sucza go zdradziła, a on przyszedł i chciał jej pomóc! :c Weź mi takiego załatw... Najlepiej, żeby wbił do mojej klasy, to pójdzie bajerka... xd Dobra, trochę za daleko pojechałam xd Wiesz, że odzwyczaiłam się już pisać na klawiaturze i teraz mi tak dziwnie xd Wracając do pierwotnego tematu, wiedziałam, że to był sen! WIEDZIAŁAM! Bo zrobiłaś to pochyloną czcionką! xd Mam nadzieję, że wiesz, wszystko skończy się happy? :3
OdpowiedzUsuńDobra, starczy Ci xd Lecę komentować resztę i pisać swoje ^^
Pozdrowionkaaa :D
Huh, a ja właśnie sobie odrabiam odpowiadanie na komentarze. xd Sporo się tego nazbierało!
UsuńTeż bym ją jebnęła, nie przejmuj się. xd Nigdy więcej nie zrobię snu pochyloną czcionką! Nigdy!
Pozdrooowionka! :D
Panie i Panowie, chłopcy i dziewczęta to tylko sen!
OdpowiedzUsuńPomimo tego, że to była tylko wyobraźnia dziewczyny ja o mało co nie runęłam z krzesła z tych emocji.
Jeju jakie to szczęście, że Harry przeżył. Ostatnia rozmowa z Tobą niczego mi nie potwierdziła, więc spodziewałam się najgorszego :c
Jake i Jamie znowu razem? Szczerze? Liczyłam na to od samego początku odkąd się rozstali, ale jednak muszę przyznać, że dziewczynie należało się. Nie chodzi mi o ten most bo tutaj to naprawdę bardzo jej współczuję, ale o to zerwanie i brak kontaktu ze strony Jake'a. Narozrabiała i musiała to jakoś przetrwać. Dobrze, że wszystko skończyło się z dobrze.
Nie byłabym gotowa chyba na śmierć kogokolwiek :c
Rozdział wyszedł Ci świetnie i naprawdę dałaś radę!
Czekam na więcej, ściskam i pozdrawiam <3
Przeżyłyśmy, dobrze jest! ;D
UsuńTak, wiem, Jamie w pełni się należało, a teraz ma za swoje i potem dwa razy się zastanowi. xd
Dziękuję za opinię! ;*
Pozdrawiam!
Hej :D
OdpowiedzUsuńTak to ja :)
Nie wracam do pisania, ale miałam ochotę cos przeczytać. Przypomniałam sobie o twoim blogu i teraz mi glupio, ze tak wszystko rzuciłam:( a w szczególności to opowiadanie.
Ciesze sie, ze ta parka wraca do siebie ^^ bo wraca? :D
Harry i Lily to naprawdę cudowna para ^^ najlepsza para z wszystkich blogów jakie czytalam, a uwierz, ze bylo ich dużo xD
No i...Kurcze! To byl sen?! Czy ja cos zle zrozumialam? xD jeśli tak to wyjdę z siebie.
No dobra.... Wybaczam ci xD ja tez bywalam zla haha :D
Co by ci tu życzyć Melodio?
Piszesz swietnie... Oby tak dalej...
Szczescia, pomyślności... XD
Oby cię nigdy wena nie opuściła i żebyś miala czas na pisanie ;)
Pozdrawiam, Zuzka <3
Och szkoda. ;c Z miłą chęcią poczytałabym coś Twojego.
UsuńDziękuję ślicznie za opinię! ;*
Pozdrawiam!
Nie wytrzymałam i dość szybko zabrałam się za czytanie tego rozdziału. Zaraz przejdę do kolejnego, bo po prostu muszę wiedzieć co się dalej wydarzy!
OdpowiedzUsuńNajpierw bałam się o Jamie i było mi jej żal, jednak w końcu stanęło na tym, że jak dla mnie ona się nad sobą użalała. Jakby zaplanowała, że dzięki temu odzyska ukochanego. Jak dla mnie oczywiste było, że Jake przybiegnie do parku, by uratować dziewczynę. Nawet gdyby już jej nie kochał, to by przybiegł, bo inaczej miałby wyrzuty sumienia, że nie uchronił jej przed śmiercią. No i dziewczyna dopięła swego. Może źle myślę, może tak nie powinnam, ale taka jest moja opinia. Odkąd Jamie zdradziła Jake, zbrzydła w moich oczach i teraz są tego konsekwencje. Cały czas nie rozumiem czemu go zdradziła. Chłopak nie powinien jej wybaczać, bo skoro zdradziła go, gdy była pijana i tak naprawdę sama nie wie czemu to zrobiła, może zdradzić go kolejny raz. Ale jeśli Jake będzie teraz szczęśliwy, to niech da jej tą drugą szansę, bo każdy w końcu na nią zasługuje.
No i ten moment z prologu. Znów miałam dreszcze na całym ciele, a litery rozmazywały mi się przez łzy, które tlił się w moich oczach, a na końcu rozdziału wreszcie wypłynęły. Naprawdę cudownie to wszystko opisałaś. Jesteś świetna w tym co robisz. Kocham czytać Twoje opowiadania, wiesz? Bałam się cholernie, że Harry nie przeżyje. Ta skośna czcionka na początku mnie zmyliła, ale później o tym zapomniałam. Gdy czytałam, że Harry umiera, serce biło mi jak oszalałe i pomyślałam sobie, że jak on umrze, to będzie to koniec nie tylko Lily, ale również i mój. Gdy potem okazało się, że to sen, głośno westchnęłam i pozwoliłam, by łzy, które teraz stały się objawem ulgi, płynęły z moich oczu. Jednak boję się, że może to i był sen, ale wypadek naprawdę się wydarzył, a dziewczyna wróciła do domu i pod wpływem emocji, śniła o przykrym wydarzeniu. Dlatego szybko zabieram się za czytanie 13 rozdziału! Mam nadzieję, że nie będzie on pechowy! :D
Pozdrawiam! <3
W moich oczach też Jamie zbrzydła. No ale skoro Jake tak bardzo ją kocha... To już decyzję pozostawmy jemu. :)
UsuńNigdy więcej nie napiszę snu pochyłą czcionką
*uTŁo mi komentarz. :o
UsuńWięc, nie napiszę! Będziecie się wtedy bardziej stresować. xd
Dziękuję ślicznie za opinię! ;*
Pozdrawiam!
Więc oficjalnie ssę...
OdpowiedzUsuńMiałam nadrobić zanim skończysz, a epilog pojawił się prawie miesiąc temu. Spłonę w piekle, przysięgam.
Uznałam, że nie ma sensu, abym pisała Ci kilka komentarzy pod epilogiem, więc będę dodawała każdy, tak jak powinnam już dawno temu, czyli pod każdym rozdziałem. Mam nadzieję, że je jeszcze przeczytasz ;)
Zaczynam!
Trochę zabawne mi się wydawało, jak Harry pomyślał, że Jake nie kocha już Jamie. To że go zdradziła, nie znaczy, że chłopak wymazał wszelkie uczucia z nią związane. To nie jest takie proste. Poza tym każdy kto dostałby wiadomość od przyszłej samobójczyni, postarałby się aby jej pomóc. Obojętnie jak bardzo by nas skrzywdziła (oczywiście są wyjątki, jak morderstwo, chociaż i tutaj zdarzały się wybaczenia), każdy z nas jest człowiekiem i posiada emocję, a takie coś jak empatia nie jest nam obce.
Szczerze mówiąc, to po tym rozdziale strasznie zrobiło mi się Jamie. Z powodu jednej pomyłki straciła dwie najważniejsze osoby w swoim życiu i mogła obwiniać o to jedynie siebie. A to podwójny cios w już złamane serce. Nie mówiąc, że doprowadziła swego ukochanego do próby samobójczej...
Mam wrażenie czy to opowiadanie robi się coraz bardziej mroczne? Mam nadzieję, że mimo Twoich zdolności do uśmiercania różnych bohaterów czy stwarzania im okrutnego bólu, tutaj nikogo nie zabijesz, prawda?
Prawda?
Powiedz, że nie?
Proszę...?
O matko! Byłoby świetnie, gdyby się pogodzili! Mogli by wtedy chodzić na grupowe randki z Harrym i Lily! Ha! xd
Nie. Nie! Nie, nie, nie, nie, nie! Nie podoba mi się ten początek! Czy to przypadkiem nie było w prologu?! Aleksandro! Jeśli czytając dalej dostanę zawału, to masz przekichane!
Dobra... Zawału nie odstałam, ale i tak masz przekichane! Tak mnie straszyć! Ja mam nadzieję, że ten sen zostanie snem, bo... Bo... Bo będziesz miała lekkie nieprzyjemności ze mną, Panno Młodsza!
Wracając, do tego snu to miałam cholerne dreszcze na rękach i zrobiło mi się zimno w plecy. Masz szczęście, że Krzysiu zadbał o mnie i dał mi koc i gorącą herbatkę! Swoją drogą tak sobie myślę, że osoba w stresie, podniesionym ciśnieniem oraz zaraz po wypadku miała by niezłe problemy, aby zbadać komukolwiek puls. Jej serce pewnie waliło tak mocno, że nic nie poczuła. Ale dobrze, że chociaż o tym pomyślała, że dała radę, że w końcu ktoś przyjechał.
Okej, Maju, wdech, wydech, to był tylko sen. Tylko sen...
Bo to jest i będzie tylko sen, prawda?
Idę czytać dalej. Rozdziale trzynasty przybywam!
Mei.
Dziękuję ślicznie za opinię! ♥
Usuń