środa, 9 lipca 2014

07


- Harry -

    Wszedłem do mieszkania i rzuciłem klucze na szafkę do butów. W domu panowała kompletna ciemność. Usłyszałem ciche dreptanie po podłodze, po czym coś zimnego dotknęło mojej dłoni. Uklęknąłem i przytuliłem się do mojego czworonożnego przyjaciela. Dexter był półtorarocznym panem rasy golden retriever. Znalazłem go kiedyś w śmietniku, małego, głodnego i wychłodzonego. Przygarnąłem malucha bez zastanowienia. Staliśmy się oddanymi przyjaciółmi. Poklepałem go po łebku, po czym bez życia ruszyłem do kuchni, aby go nakarmić i nalać mu wody. Pies z wdzięcznością wypisaną w oczach zabrał się do jedzenia, a ja  ustałem bezmyślnie na środku pomieszczenia, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Bolały mnie wszystkie kości, nie miałem siły na nic. Z resztą... Co ja miałem niby robić? Dzisiaj skończyło się coś, co nawet dobrze się nie zaczęło.

      Zacisnąłem zęby i z całej siły przygrzmociłem w ścianę. Dexter obejrzał się na mnie zdziwiony. Podążyłem do łazienki, a mój wzrok natrafił na lustro. Spojrzał na mnie dwudziestojednoletni facet o bladej cerze, zielonych, podkrążonych oczach, roztrzepanych, ciemnych włosach... Z wściekłością ściągnąłem z siebie koszulę i rzuciłem ją w kąt. Oparłem się o umywalkę, zaciskając powieki. Takiego śmiecia, takiego śmiecia... Te słowa obijały się o moją głowę odkąd wyszedłem ze szpitala. 

    Bez życia podążyłem do pokoju. Nie zapalając świateł, wyjąłem whisky z barku, po czym na stojąco pociągnąłem z gwinta. Nie obchodziło mnie, że jest mi niedobrze, że nie mam siły utrzymać się na nogach. Po kilku minutach, ciężko usiadłem na podłodze, opierając się plecami o kanapę. Odstawiłem do połowy opróżnią butelkę, wplątując palce we włosy i opierając łokcie o kolana. Zachowywałem się żałośnie. Wiedziałem, że użalanie się nad sobą nic mi nie da, ale nie miałem już siły. Życie w zupełności mnie doświadczyło. 

    Jedno było pewne. Kochałem Lily. Kochałem całym sercem. Za każdy jej uśmiech posłany w moją stronę, za każde słodkie "Harry" w jej ustach, za każdy jej dotyk... Jęknąłem głośno. Od początku wiedziałem, że nic więcej nie będzie nam dane. Jednak gdy nadszedł ten ostatni, nieodwracalny raz, bolało tak samo. Przysiągłem sobie, że już nigdy się do niej nie zbliżę. Nie będę zatruwał jej życia. Nie zasługiwała na kogoś takiego, jak ja...

- Lily -

      Leżałam na szpitalnym łóżku i płakałam głośno, nie zwracając uwagi na to, że ktoś może mnie usłyszeć. Była pierwsza w nocy, wszyscy pacjenci już spali. Tak bardzo bolało mnie to, co zrobili moi rodzice. Tak bardzo cierpiałam, przywołując w ciemnościach wyraz tych zielonych oczy. Tak bardzo byłam bezradna. Miejsce, które miałam zszywane po zabiegu, ciągnęło okropnie. Chciałam przytulić się do Harry'ego, ale jednocześnie nie wiedziałam, czy będę miała odwagę spojrzeć mu w oczy. Nie wiedziałam, czy jeszcze kiedykolwiek to zrobię. Wyszedł. Tak po prostu wyszedł, godząc się na to, co powiedzieli...

     Mój szloch odbił się po całym pomieszczeniu. Przytuliłam się do kołdry, przywołując w myślach uśmiech Harry'ego. Dopiero teraz dostrzegłam, że w tym uśmiechu zawsze było widać tą nieśmiałość, tą niepewność siebie. Jednocześnie wiedziałam, że wyraża więcej niż tysiąc słów. Otarłam łzy i mimo, że wszystko mnie bolało, usiadłam na łóżku.

      Właśnie zrozumiałam coś, co powinnam dawno zauważyć. Kochałam go. Tak cholernie go kochałam, a bałam się to okazać. Teraz było już za późno na wszystko. Na wszystko... Opadłam z powrotem na poduszki, czując, że żal, który czułam, chce mnie zmiażdżyć. Nigdy się z tym nie pogodzę. Nigdy.

      Nagle usłyszałam, że ktoś podąża długim korytarzem. Otarłam szybko łzy, po czym zakryłam się kołdrą pod samą brodą. Do sali weszła starsza pielęgniarka, owijając się w sweter i patrząc na mnie ze zdziwieniem. Zawstydzona spuściłam wzrok. 

- Co się stało, dziecko? - Podeszła do mnie i zatroskanym wzrokiem próbowała spojrzeć mi w oczy. Pod wpływem jej łagodnego głosu z oczu puściły mi się kolejne łzy. Kobieta widząc to, usiadła obok.

- Nic, nic. - odpowiedziałam szybko. - Po prostu mam problem, to znaczy... To nawet nie jest problem . - Załkałam. - To jest koniec wszystko.

          Znowu rozpłakałam się na dobre. Pielęgniarka ze współczuciem przygarnęła mnie ramieniem, a ja mimo zaskoczenia, nawet nie zaprotestowałam. Potrzebowałam bliskości drugiego człowieka, ktokolwiek by to nie był. Po kilku minutach powoli zaczęłam się uspokajać. Nie miałam już siły na płacz.

        Z powrotem rozłożyłam się na poduszkach, pociągając nosem. Kobieta dalej obserwowała mnie ze współczuciem, a mi coraz bardziej robiło się głupio.

- Przepraszam. - wyszeptałam.

- Ależ to głupstwo! - Machnęła ręką pani Gravel. Nazwisko udało mi się wyczytać z małej plakietki przyczepionej do jej uniformu. - Chodzi o tego chłopaka, tak?

     Jej pytanie kompletnie zbiło mnie z tropu. Zastygłam.

- Skąd pani wie? - zapytałam zszokowana i delikatnie uniosłam się na łokciu. - To znaczy, skąd pani wie, że tu był jakiś chłopak?

- Jak to skąd? - Kobieta szeroko otworzyła oczy. - Narobił w szpitalu takiego szumu, że wszystkie pielęgniarki w dyżurce o tym rozmawiają.

- Szumu? - Siedziałam teraz sztywno, nie zwracając uwagi na ból i zawroty głowy. - Przecież karetka...

       Pani Gravel spojrzała na mnie jak na wariatkę, a potem w jej oczach zapłonął błysk zrozumienia.

- Kochana, on cie tu wniósł na rękach! - zawołała z przejęciem. - Owinął cię w swoją kurtkę, nie było z nim za dobrze.

       Widziałam wszystko jak w zwolnionym tempie. Zszokowana rozglądałam się na wszystkie strony, szukając jakiejkolwiek podpory, ale świat właśnie mi się rozsypał na kawałki i nikt nie był w stanie mi pomóc. Nikt z wyjątkiem Harry'ego. Ścisnęłam kurczowo kołdrę i nie patrząc na pielęgniarkę, poprosiłam ją, aby wyszła. Kobieta posłusznie wykonała moje polecenie. Odchyliłam głowę do tyłu, przełykając łzy, spływające po moich policzkach. Wniósł? Boże, naraził swoje życie dla mnie. Nikt nie był w stanie zrozumieć, ile to dla mnie znaczyło. Szlochając głośno, położyłam się z powrotem na łóżku w celu czekania na świt. Musiałam się w końcu dowiedzieć, kiedy stąd wyjdę.

Kilka dni później

      Wlekłam się za rodzicami, którzy właśnie dumnym krokiem opuszczali szpital. Tata wspaniałomyślnie przejął ode mnie torbę, a mama właśnie dawała kazanie na temat tego, jak prawdziwa kobieta powinna radzić sobie z natarczywymi zalotnikami. Wściekłość wrzała w moich żyłach, ale nie miałam zamiaru robić awantury. Musiałam oszczędzać siły na pewną rzecz,  która czekała mnie za kilka godzin. Było już po osiemnastej.

      Wsiedliśmy do samochodu. Usadowiłam się wygodnie na tylnym siedzeniu, założyłam kosmyk włosów za ucho, po czym wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer do Jake'a w kontaktach, po czym wystukałam wiadomość.

Podaj mi adres Harry'ego, proszę!

     Po jakichś dwóch minutach dostałam odpowiedź.

Po co Ci? Harry jest chyba chory, od tygodnia nie ma go w pracy i od od dawna się do mnie nie odzywał.

        Zastygłam.

Podaj! Jeśli jest chorym, przyda mu się ktoś do pomocy.

          Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Nie było go w pracy. Nie odzywał się do nikogo. Nie odpowiadał na moje sms'y. Nie odbierał telefonów. Przypomniała mi się sytuacja z Jake'em, ale szybko odgoniłam od siebie tę myśl. I tak byłam bliska zwariowania. 

Może i racja. Forest Street 15.

      Forest Street? Hm... Przecież to był drugi koniec miasta. Westchnęłam, podziękowałam przyjacielowi, po czym podrygując nogą, czekałam na powrót do domu. Gdy samochód stanął na podjeździe, jak najszybciej ruszyłam w stronę budynku. Oczywiście uprzednio wzięłam swoją torbę, podziękowałam grzecznie rodzicom i powiedziałam, że chce odświeżyć się po szpitalu. Wpadłam do swojego pokoju jak burza. Widać ktoś tu porządnie posprzątał. Mama nienawidziła bałaganu. Z miejsca zamknęłam się w łazience i starając się nie patrzeć na swoje okropne odbicie w lustrze, weszłam pod prysznic. Strumienie wody przyjemnie spływały po moim ciele. Chciałam w końcu porządnie się umyć. 

      Wytarłam się pośpiesznie dużym ręcznikiem, po czym zaczęłam ogarniać swoją twarz. Przemyłam poszarzałą cerę tonikiem, nałożyłam na nią krem i umyłam zęby. Nie miałam zamiaru się malować. Nie miałam do tego głowy.

       Wróciłam z powrotem do pokoju w samej bieliźnie. Wyciągnęłam z szafy czyste, dżinsowe rurki oraz czarną koszulkę na długi rękaw. Nie obchodziło mnie to, jak wyglądam. Do tego założyłam swój ulubiony za duży sweter. Rozpuszczone włosy zarzuciłam na prawe ramię, po czym usiadłam na łóżku. Cała się trzęsłam, mimo że byłam ciepło ubrana. Za godzinę miałam wyjść. Z zaskoczeniem odnotowałam, że rodzice pozwolili mi odwiedzić "Jamie", gdy ich o to poprosiłam. Chyba ich sumienie ruszyło, bo nie robili wymówek. Miałam wrócić do dwudziestej drugiej. W rzeczywistości musiałam wybrać się do Harry'ego. Tęskniłam za nim cholernie, ale jednocześnie bałam się, czy dam radę spojrzeć mu w twarz...

     Godzina minęła jak z bicza strzelił. Wstałam i na trzęsących się nogach zeszłam na dół. Ubrałam się, pożegnałam pośpiesznie z rodzicami, żeby się czasami nie rozmyślili, po czym wyszłam przed dom, dzwoniąc pod taksówkę. Akurat była w pobliżu, więc czekałam tylko około piętnastu minut. Serce waliło mi jak młotem przez całą drogę. Nie skupiałam się na niczym, byle tylko nie dostać ataku paniki. Nie byłam w stanie powiedzieć po jakim czasie byliśmy na miejscu. Jak robot zapłaciłam za kurs, podziękowałam , po czym wyszłam z samochodu. Stanęłam przed rządkiem małych rozmiarów domków. Wyglądały bardziej jak jakieś domki dla pracowników w ośrodku wypoczynkowym. Nie wiedziałam, dlaczego akurat z tym mi się skojarzyły. Podeszłam pod budynek z numerkiem piętnaście. Biorąc trzy głębokie wdechy zapukałam do drzwi. Trzęsąc się i czując łzy stresu, czekałam na to, aż chłopak otworzy mi drzwi.

      Długo nic się nie działo. Już chciałam zrezygnować, gdy nagle w drzwiach stanął Harry. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Miał na sobie same dżinsy, a brak koszulki odsłonił jego umięśnione ciało. Zaschło mi w ustach, nie potrafiłam się nawet przywitać. Stał w półmroku, jego zielony oczy błyszczały w ciemnościach, a włosy były okropnie roztrzepane.

- Lily? - wyszeptał, a w jego głosie usłyszałam zdziwienie i...strach? - Co ty...co ty tutaj robisz?

    Przełknęłam głośno ślinę, zmuszając swój język do poruszenia się.

- Przyjechałam tu, bo... - zacięłam się, spuszczając wzrok na swoje przybrudzone botki. - Muszę ci coś powiedzieć. I ty mi też.

      Harry odsunął się, przepuszczając mnie w drzwiach. Weszłam do środka. Nagle poczułam, że coś mokrego dotyka mojej dłoni. Spuściłam wzrok, po czym ujrzałam pięknego psa rasy golden retriever. Pogłaskałam go z zachwytem.

- Wabi się Dexter. - mruknął chłopak, stojąc niepewnie w drugim końcu korytarza. Uśmiechnęłam się, po czym odwróciłam wzrok, starając się na niego nie patrzeć. To skutecznie mnie rozpraszało. Odwiesiłam płaszcz, a Harry powiódł mnie do salonu, po czym przepuścił w drzwiach. Minąwszy go poczułam ten znajomy, pociągający zapach...

       W pomieszczeni paliła się tylko mała lampka, rzucająca nikłe oświetlenie na meble. Nie miałam głowy, by zapamiętać jak wyglądają. Szatyn stanął przodem do okna i tyłem do mnie. Wsadził ręce do kieszeni i widać czekał aż w końcu się odezwę. Odchrząknęłam, po czym cicho zapytałam:

- Dlaczego mi nie powiedziałeś o tym, co zrobiłeś? - Czekałam na odpowiedź, wpatrując się uparcie w jego plecy. Zauważyłam, że spiął mięśnie i spuścił głowę.

- Nie wiem, o czym mówisz. - odpowiedział jeszcze ciszej niż ja.

- Nie powiedziałeś mi, że zaniosłeś mnie do szpitala. Dlaczego? - zauważyłam, że mój ton stał się oskarżycielski.

     Harry dość długo myślał nad odpowiedzią. Obserwowałam Dextera, który sprawiał wrażenie jakby wszystko rozumiał. Wodził spojrzeniem ode mnie do swojego pana.

- Nie chciałem, żebyś uznała mnie za jakiegoś bohatera. Nie jestem nim.

     Po moim policzku spłynęła łza, powoli nie wytrzymywałam emocji, które się we mnie kłębiły.

- Jesteś. - odpowiedziałam, wstając nagle. - Jesteś moim bohaterem, Harry...

    Szatym milczał dłuższą chwilę.

- Lily, proszę... - jęknął, odwracając się do mnie przodem. - Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Ja jestem nic nie wartym śmie...

- Nie kończ! - załkałam głośno. - Dlaczego mi to robisz?! Dlaczego unieszczęśliwiasz mnie i siebie?! Dlaczego jesteś takim plantem?! - Czułam, że tracę nad sobą kontrolę. - Cholernie cię kocham, Harry! I cokolwiek byś robił, nie zmienisz tego! Jesteś najlepszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek pozanałam i...

    Właśnie uświadomiłam sobie, co przed chwilą powiedziałam. Wydało się. Harry nie spuszczał ze mnie wzroku.

- Dlaczego uważam, że nie zasługujesz na mnie? Spójrz! - zawołał. - Masz rodziców, którzy się tobą opiekują, masz start w życiu. Wszystko czego zapragniesz! Ja żyję w zupełnie innej rzeczywistości. Tak bardzo pamiętam wiadomość o tym, że moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, choć miałem tylko pięć lat. Tak bardzo pamiętam te wszystkie lata, które spędziłem w domu dziecka. Sam musiałem sobie radzić we wszystkim... Na dom, samochód, motor... Zarobiłem sam. Ktoś inny da ci dużo więcej niż ja.

     Słuchałam tego z szeroko otwartymi ustami. Tak bardzo mu współczułam. Teraz wszystko zrozumiałam. Harry zamilkł na chwilę, po czym dodał coś, co sprawiło, że moje serce na moment stanęło.

- Nie mogę, Lilijko... Mimo, że tak strasznie cię kocham.

     Z oczu puściły mi się kolejne łzy. Mimo to zbliżyłam się do niego, po czym głośno i z desperacją powiedziałam:

- Pocałuj mnie.

- Słucham? - Harry wyglądał na kompletnie zagubionego, a cierpienie było wprost wymalowane w jego oczach.

- Pocałuj mnie, bo tak bardzo cie kocham. Pocałuj mnie, bo tak cholernie nie potrafię bez ciebie żyć. - Ostatnie trzy wyrazy zamieniły się w szloch.

     Nagle poczułam jak szatyn przysuwa się do mnie. Delikatnie musnął moje usta swoimi miękymi wargami. Położyłam dłonie na jakiego umięśnionych ramionach, by potem wpleść je jego gęste włosy. Całował mnie słodko i powoli. Tak bardzo go pragnęłam... I w końcu mogłam go mieć.
_____________________________________________
Hej. ;*

Na tym rozdziale wylałam morze łez i szczerze to nie wiem, co mam powiedzieć... Jak nigdy chciałam, aby ten rozdział był taki, jak go sobie wymarzyłam. Mam nadzieję, że się udało. Dziękuję za każdą opinię. <33

Pozdrawiam!

PS. Podziwiajcie cudny zwiastun, który wykonała Rosie. :* Jest genialny!
https://www.youtube.com/watch?v=5FaSQwx7NOM

23 komentarze:

  1. Udało się :') Do tego ta muzyka... Ryczałam jak przed Wielkim Ekranem oglądając "Gwiazd naszych wina" xd Harry nie może tak po prostu sobie jej odpuścić ;c To jak zjeść kanapkę z nutellą bez nutelli ;c Rodzice Lily są tacy parszywi :/
    Krzywdzą ją, nie widzą tego? Harry musi zrozumieć, że Lily jest świetną dziewczyną i że dla niej liczy się on, a nie to, co może jej zaoferować.
    Wspaniały rozdział <3 Dobrze jest czasem przemyć sobie oczy ;D Tak bardzo chciałabym poznać ciąg dalszy ^^ Życzę weny :*
    Choć najprawdopodobniej masz ją aż w nadmiarze :D Trzymaj się i do następnego :*
    ~Blondie
    she-was-the-one-.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, bardzo się cieszę. <33
      Uwielbiam wzbudzać w ludziach takie emocje! :3
      Nie cierpię jej rodziców, no ale cóż...
      Ciąg dalszy już za dziesięć dni. :*
      Dziękuję ślicznie za komentarz. ^^
      Pozdrawiam. <33

      Usuń
  2. Ugh....ci rodzice! Są strasznie powierzchowni....materialiści! Nie liczy się dla nich wcale dobro córki i to, że jest szczęśliwa, tylko to ile Harry ma hajsu. POTWORY!
    Dziewczyno, wycisnęłaś ze mnie łzy jak cebula (sorki za porównanie:P) Ryczałam długo i długo....ta Lilijka na mnie najbardziej działa. Jak tylko to przeczytam to już rycze xd
    Pocałowali się w końcu...czyli są razem?:D Niech ona się do niego wyprowadzi czy coś i niech sobie słodko żyją:3 Może znajdzie prace :) Byle byli razem bez tych jej okropnych rodziców! Wiem, że każdym rodzicom należy się szacunek, ale tym akurat nie potrafię go oddać, bo oni sami nikogo nie szanują -.-
    No nic...czekam na kolejny wyciskacz łez :P
    Weny;*
    Ściskam ~ Lilly<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej rodzice to zuo wcielone. :c
      Hahah, spoko, wybaczam. xd
      Lilijka jest taka kochana. :D
      Ah, tego czy są razem dowiesz się za dziesięć dni. :p
      Dziękuję ślicznie za opinię. :*
      Pozdrawiam. <33

      Usuń
  3. Okej... Możesz mnie później zadźgać do bólu, jak się spotkamy. Za to, że tak długo to trwało zanim się wzięłam za siebie i postanowiłam przeczytać wszystkie zaległe rozdziały. Za to, co zaraz napiszę, bo jestem pewna, że nie będzie to nic poprawnego. Ani językowo, ani kulturalnie. Z góry przepraszam i wybacz, proszę.
    Rozdział 04:
    Matko, biedny Jake, biedna Lily, nawet trochę szkoda mi Jamie (nie pytaj, zawsze lubiłam złe charaktery). Tak wszystko spieprzyć... Nie dziwię się Lily, że nie wie co teraz począć, sama bym nie wiedziała. Chociaż... Znając mój wybuchowy charakter pewnie zrobiłabym coś głupiego. Jak dobrze, że Lily zachowuje rozsądek mimo wszystko. Matko... Jeszcze teraz wszystko będzie jej przypominać o ich wspólnej przyjaźni, o miłości Jake'a. To jest złe, że tak psujesz im życia! Hm... Jesteś złą autorką, Melodio!
    Z początku myślałam, że to Harry wali w jej okno, ale później pomyślałam, że coś za cudownie by im było xd Chyba zaczynam myśleć jak ty xd
    Matko, nie zrobisz tego, prawda? Nie zabijesz go, prawda?
    A jednak wplątałaś Harrego xd I nie wiem teraz czy to dobrze czy źle, bo nadal myślę o Jake'u...
    Nie mogę nie skomentować, że "Lilijka" brzmi tak cholernie uroczo i słodko!
    Nie, nie, nie, nie, nie, nie! Ty mi tego nie rób!
    Boże, i ryczę...
    Nie rób mi tego, zostaw go przy życiu, błagam...
    Rozdział 05:
    Chwała, do cholery, Bogu! Przeżył. Uff...
    Gdybyś go uśmierciła, chyba nie dałabym rady dalej tego czytać.
    Okej, wycieram oczy, czytam dalej.
    Harry, czemu nic więcej? I czemu to ma być z Twojego powodu? Matko, jesteś taki trudny do odczytania!
    Matko, żeby to nie było tylko nic poważnego...
    Ale skoro Harry tam jest, to wszystko będzie w porządku, prawda?
    Prawda?
    Rozdział 06:
    Ci rodzice mnie powoli denerwują... Skoro są tak cholernie opiekuńczy, nawet nadopiekuńczy, to dlatego do cholery nie zadzwonili do niej i z nią nie porozmawiali? Wtedy zauważyliby, że coś jest nie tak. Pojechali sobie na pieprzoną służbową delegację, zostawiając ją w domu, ok, ale zadzwonić od czasu do czasu by wypadało. No błagam, tydzień później? I jeszcze tak naskoczyli na Harrego, że mam ochotę im zrobić najgorsze rzeczy, jakich sam Szatan by się powstydził. I zamiast do cholery podziękować Harry'emu za jego pomoc, za to, że do cholery przez tyle godzin się nią opiekował, że na własnych rękach w samym cholera podkoszulku zapieprzał do szpitala kilka kilometrów (już nie wspomnę o brutalnej obojętności pani odbierające telefony na pogotowiu i niewybaczalnego braku karetek), tak, że sam się pewnie rozchoruje, to jeszcze wyzywają go od śmiecia?! Matko, chyba jeszcze nigdy nikt mnie tak nie wkurzył!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I czemu Harry kłamał? Czemu zgodził się z jej rodzicami? Czemu pozwolił im tak siebie wyzywać? Czemu pozwala sobą tak pomiatać?! Matko, boska za dużo nerwów i pytań jak na mnie.
      Matko i jeszcze się poryczałam. Nosz cholera! Nie ma to jak łzy frustracji...
      Ps. Kiedy mówiłaś, że rozdział dotyczy mojego złego doświadczenia, nie myślałam, że chodzi akurat o wyrostek. Matko, nikomu tego nie życzę, nawet największemu wrogowi. No może jej rodzicom tak...
      Rozdział 07:
      Tak... Tak cholernie Cię nienawidzę.
      Boże, moje oczy. Płaczę jak głupia już drugą godzinę.
      Wiedziałam, że tak to się skończy. Ale nie winię Cię za to. Winię Twoje cholernie umiejętności, którymi idealnie wszystko opisałaś.
      Boże, nienawidzę Cię.
      To było tak cudownie prawdziwe i wspaniałe. Matko, jestem wrakiem.
      Cieszę się, że poszła do niego, że miała rodziców w dupie, konsekwencje, wszystko.
      Cieszę się, że Harry ją wpuścił, że dał sobie spokój z własnymi zahamowaniami, że ją pocałował.
      Boże, dziewczyno, jesteś taka zła...
      Gdzie jest wyłącznik tych pieprzonych łez?!
      I frustracja się pojawia...
      Matko, nie, ja Cię przepraszam.
      Nie mogę wyżywać się na Tobie za moje rozstrojenie emocjonalne.
      Możesz mnie później zbesztać na gg.
      Rozdział wyszedł Ci pięknie, wspaniale, bosko, niebiańsko, fantastycznie, bajecznie, cudownie, rewelacyjnie, zjawiskowo...
      Po prostu niewymownie!
      Życzę im cholernie dużo szczęścia, co pewnie spieprzysz, bo dobrze pamiętam prolog.
      Matko, znowu jestem niemiła.
      Zadźgaj mnie na śmierć, pozwalam.
      Jesteś taka zła.
      Głupie łzy.

      Dopisek: Mam nadzieję, że szybko to przeczytasz. Byłam tak bardzo podekscytowana, że wyrzuciłam telefon przez okno (nie pytaj, wyleciał mi po prostu z ręki wprost przez otwarte okno, ale to nieważne), a mój mózg szwankuje, a moze to przez radość? Matko, pisze bez sensu... Nie znam swojego numeru gg na pamięć, więc pisze tutaj.
      Obudził się.
      Obudził się w momencie, kiedy skończyłam pisać komentarz pod tym rozdziałem. Miałam dać Wyślij, kiedy poczułam uścisk na ręce.
      Tablet prawie dołączył do telefonu.
      Obudził się, rozumiesz to?! Matko, jestem tak cholernie szczęśliwa! Teraz wszystko mi się miesza... Musiałam Ci o tym powiedzieć!
      Matko, jestem tak cholernie szczęśliwa! Trzy godziny go ściskałam zanim przypomniałam sobie o Tobie xd Z tego szczęscia naprawdę głupieję...
      Przepraszam, że dopiero teraz Cię informuje... po prostu z tego całego zamieszania wypadło mi z głowy...

      Mój komentarz jest chyba najdłuższym w historii komentarzy, ale mam to w dupie!
      Niech mnie wpiszą do książki Guinnessa, mam to gdzieś!
      Musiałam go rozdzielić na dwa xd Nie wiedziałam, że nawet komentarze mają limity xd
      Jestem taka szczęśliwa!
      I, o matko! Życie jest, kurwa, piękne!

      Weny, kochana, weny!
      Krzysiu mówi "Cześć" ^^
      Xoxo,
      Mei.

      Usuń
    2. Nie masz za co przepraszać, rozumiem. <33
      04:
      Mi też było szkoda Jamie. :c Ale to jej wina. Gdyby potrafiła nad sobą zapanować, nie było by tego wszystkiego...
      Ojej, jestem złą autorką. :c Wiem!
      Nie no, bez przesady! Po co Harry miałby jej walić w okno? xd
      Co Wy wszyscy macie z tym Lilijka? o.o Wszyscy są tym zachwyceni! xd
      05:
      Nie dałabym rady go zabić. Chyba... Ja się robię nieobliczalna sama dla siebie o.O
      Och, ile pytań do Mr. Stylesa! :D
      06:
      Ci rodzice są opiekuńczy w innym celu... A tego w jakim, dowiecie się wkrótce! ;>
      Nadużywasz słowa cholera, słonko. xd
      Kolejne pytania, hm, już znasz na nie odpowiedź. c:
      No widzisz, mówiłam, że jestem nieobliczalna. Jej rodzicom to ja życzę...em...nieważne! :D
      07:
      Matko, nienawidzisz mnie! To takie okropne! xd Nie no, dobra, dobra, żartuję. xd Wiem, że nie. :D
      Jejciu... Naprawdę wzbudziłam w Tobie tyle emocji? JESTEM Z SIEBIE TAKA CHOLERNIE DUMNA!
      Te przymiotniki mnie wzruszyły! Dziękuję!
      Też pamiętam prolog, em...
      Przepraszam, że przeze mnie wylałaś tyle dodatkowych łez. :c
      Co do dopisku to już wiesz, jak bardzo jestem happy!:*
      Haha, Twój komentarz jest genialny! Bardzo dziękuję! <33
      Mają, sama się o tym ostatnio dowiedziałam. xd
      O tak, kurwa, piękne! ^^
      Pozdrawiam! :* <3

      Usuń
  4. Oj tak, bardzo widać, że ten rozdział okupiony jest morzem łez i emocji - ale jak zawsze w przypadkach takich poświęceń literackich, to się opłaciło, bardzo się opłaciło, bo rozdział jest dogłębnie poruszający, prawdziwy i na pewno w każdym wywołuje jakieś prywatne tornado. Wspaniale. Masz wspaniałe wyczucie emocji, moja droga. Drobne błędy, ale to nieistotne wobec takiego kunsztu. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję za opinię. <33
      Naprawdę, było warto! Błędy poprawię wkrótce, bo przez te nerwy, nawet ich nie widziałam.
      Pozdrawiam. c:

      Usuń
  5. Matko, ile emocji! Zabiłaś mnie już na samym początku! Jeszcze nie wstałam z łóżka, a już leżałam zaryczana, co Ty ze mną robisz?! Zobaczysz, też Ci coś takiego kiedyś zrobię! Dobra, nie umiem tak tego wszystkiego opisywać, ale coś wymyślę! Kiedyś tam...
    Ugh, mówiłam, że jej rodzice są totalnie wkurzający? Normalnie chamstwo i drobnomieszczaństwo xd Kurczę, no niby tacy nadopiekuńczy a tak na serio to gucio ich obchodzi co się dzieje z Lily, chyba, że coś odwali to wtedy...
    Boooże, jak ja się cieszę, że Harry się przełamał i pocałował ją! No myślałam, że zejdę jak to czytałam! Ale jest szansa, że do siebie wrócą, nie? Może Lily ucieknie do niego? To byłoby takie soł romantic! :3
    Czekam na następny! Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups... Przepraszam, że Cię zabiłam. xd Z tego, co wiem to chyba żyjesz, więc...eee...łapka w górę! :D
      Haha, tak,reakcja Twojej Mamy musiała być zajebista. xd
      Wrócą? Przecież oni nie byli jeszcze razem. xd
      Dziękuję ślicznie za opinię. :*
      Pozdrawiam. <33

      Usuń
  6. Oni muszą być razem! Zasługują na to jak nikt inny. Lily bo ma życie tak naprawdę nie takie jakie by chciała, a Harry po miał życie z pasem bólu, cierpień i wyrzeczeń. Zasługują na siebie nawzajem :-) Harry nie powinien odpychać Lily bo przecież Kocha się za nic, tak bez powodu. Po prostu :)
    Czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oboje są biedni. :C
      Dziękuję ślicznie za opinię. ^^
      Pozdrawiam! <33

      Usuń
  7. Nawet sobie nie wyobrażasz jakie morze łez jest teraz w pomieszczeniu, które jest zwane moim pokojem. Naprawdę nie wiem jak ja teraz dam radę z tego się wydostać. Przecież jak otworzę drzwi to wszystko wypłynie w głąb mieszkania. No to pięknie. Rozdział smutny, a ja sobie żartuję. Chociaż tak serio to nie żartuję, ponieważ płakałam.
    Włączyłam sobie tą piosenkę (The Frey - najlepsi!) i tak się wczułam w ten rozdział, że zdania czytałam po kilka razy!
    Tak bardzo jest mi szkoda Harry'ego. To co wydarzyło się w jego życiu. To jak musiał sam o siebie dbać, jak musiał sam na siebie zarabiać. Podziwiam go, że sobie poradził i wytrwał.
    Jest naprawdę cudowny. Lily też mi bardzo szkoda. Tak bardzo cierpiała z powodu zaistniałej sytuacji z rodzicami. Kurczaczki!
    Na szczęście końcówka skończyła się szczęśliwie!
    Obawiałam się, że zakończy się czymś w stylu:
    " - Harry, proszę. Kocham Cię i nic tego nie zmieni."
    " - Nie mów tak. Nie zasługuję na miłość, a teraz proszę. Mogę zostać sam?"
    Ale na szczęście tak nie było! :)
    (Miałam jeszcze inne pomysły, ale to może lepiej ich nie będę tutaj opisywać)
    Rozdział jest naprawdę cudowny! Porywam Cię i jedziemy do Mam Talent z tym, chociaż nie! Pokażemy to komuś kto dobrze się zna na takich rzeczach i pomoże Ci wydać książkę!
    Och tak już widzę ten szał wśród młodzieży:
    "-Widziałeś?! Nowa książka "Harry, Dexter i rodzinka" wyszła!"
    Chyba przesadzam! :D
    W każdym razie rozdział jest naprawdę wspaniały i już nie mogę doczekać się następnego :)
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, ja też się napłakałam na tym rozdziale, pisząc go. ^^
      The Fray są genialni! :D A ta piosenka taka smutaśna. ;c
      Haha, Paula Coelho - bajerne zakończenia! c:
      Nie, nie zniosłabym tego. xd
      Haha, do Mam Talent xd Ta, Ty się nadajesz bardziej niż ja! :D
      Hahhaha, zajebisty tytuł! c:
      Dziękuję ślicznie za opinię. <33
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. Jezu, mimo tego że mi to opowiadałaś musiałem przeczytać.. Boże, jak ja nienawidzę rodziców Lily! Harry już stracił wiarę w siebie przecież to widać! Ugh, popłakałem się na tej scenie w domu Harrego.. Olu, rodział jest genialny i pisz mi tu szybko następny błaaaaaaaagam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za opinię! :D
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  9. O Boże *o* Końcówka najlepsza *o* Kocham ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za komentarz. <33
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  10. Cześć! ;*
    Jak Ty mi to możesz robić?! Tak ryczałam, że myślałam, że się nie uspokoję. I do tego ta smutna piosenka... A potem obejrzałam zwiastun i łez było jeszcze więcej. Jejku, co za cudowne opowiadanie. Daje tyle emocji, tak wzrusza i przez cały czas jestem w napięciu. Nie mam pojęcie co się może wydarzyć, a u mnie to się rzadko zdarza. Zawsze mam jakieś domysły, a teraz nic. I to jest fantastyczne! Rozdział jest genialny, cudowny. Jest taki, jak go sobie wymarzyłaś, choć w sumie nie wiem, co Ci tam w główce siedziało, ale jest cudownie, więc na pewno jest tak, jak chciałaś. :)
    Przez cały rozdział się bałam, tak bardzo, że aż się trzęsłam. Bałam się, że z tego nic nie wyjdzie, że oni już się nie spotkają, bo żadne z nich nie będzie miało odwagi. To było okropne uczucie. Zżerało mnie od środka. Cały czas boli mnie brzuch. A potem... Końcówka rozdziału... Jak się cieszę, że do niego pojechała! Czekałam na to! Jak jakaś nienormalna. Powiedziała mu, że go kocha. Potem on powiedział, że ją kocha. Jestem w raju! Znów się popłakałam, ale tym razem ze szczęścia. POCAŁOWAŁ JĄ. CAŁOWALI SIĘ. Nie wierzę, to jakiś sen. Brak mu tchu, w żołądku cały czas jakaś dziwna, mało przyjemna gula. Kocham ich. Ten moment był zajebisty. Wybacz słownictwo, musiałam. Świetnie to opisałaś, wręcz rewelacyjnie. W ogóle to dużo opisów było, które bardzo, bardzo, bardzo mi się spodobały. Wyrażały tyle uczuć i emocji, dzięki którym mogłam wszytko przeżywać wraz z bohaterami. Jestem taka roztrzęsiona. To jest cudowne. Kocham to opowiadanie, kocham ich. Chyba się powtarzam, ale musisz mnie zrozumieć. Jestem w jakimś dziwnym amoku. DZIEWCZYNO, CO TY ZE MNĄ ROBISZ?! :D Jeny, jakie to opowiadanie jest boskie! Takie inne od wszystkich, wyjątkowe, cudowne, ZAJEBISTE! KOCHAM! KOCHAM! KOCHAM! Jestem taka rozemocjonowana, wybacz. Boję się tego zwiastunu, bardzo się boję. Mam nadzieję, że nic tragicznego się nie wydarzy. Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów, jestem taka ciekawa, co dla nich wymyśliłaś.
    Wybacz za ten chaotyczny komentarz.
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, przepraszam. xd Ale bardzo się cieszę, że udało mi się w Tobie wzbudzić tyle emocji. :D
      Jeej, ale mi teraz miło, zaraz sama się popłaczę! <33
      Ha, jestem nieprzewidywalna! :D
      Nie przepraszaj za słownictwo, ja bluzgałam z rozpaczy, pisząc to. xd
      Nowy rozdział już jutro, więc zobaczycie! :D
      Dziękuję ślicznie za opinię! <33
      Pozdrawiam. c:

      Usuń
  11. ajkdasjkdsaj
    Cudoooo
    Przeczytał wszystko
    I to opowiadanie jest świetne
    I ten szablob boooski
    Czekam nn
    Ps. Zapraszam na 16 http://aquasenshi.blogspot.com/2014/07/rozdzia-16_18.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju wreszcie ;) Wkońcu wyznali sobie miłość to takie słodkie:) . Szkoda tlko ,żę Harry ma o sobie tak niskie zadanie , Przecież nie każdy po jego przeżyciach potrafił sie tak zachować . On powinien być z siebie dumy ,żę tak sobie dał rade w zyciu . Czekam na next

    ~~car

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy