- Lily -
Uchyliłam powieki, po czym ziewnęłam szeroko. Przez niedosłonięte rolety do mojego pokoju wpadały pierwsze promienie wschodzącego słońca. Przetarłam twarz dłonią, po czym moje uszczęśliwione spojrzenie padło na osobę śpiącą obok mnie. Harry leżał na plecach, a jego umięśniona klatka piersiowa miarowo podnosiła i się i opadała. Ciemne włosy rozsypały się na poduszce, a głowa opadła na bok. Usta miał uchylone, co dawało efekt bez bezbronności i spokoju. Uśmiechnęłam się rozczulona, po czym delikatnie uniosłam rękę i dotknęłam jego ciepłego policzka. Nie obudził się, ale z jego ust dobyło się ciche westchnienie. Zaśmiałam się cicho, po czym położyłam się z powrotem obok niego.
To, co przeżyłam tej nocy było najcudowniejszym doświadczeniem w moim życiu. Kiedy zaczynałam go całować, moje ciało opanował niewyobrażalny stres. Bałam się, że coś sknocę. Lecz gdy Harry zapytał, czy jestem pewna swojej decyzji, poczułam, że jeszcze nigdy niczego, nie byłam tak pewna. Nigdy nie pragnęłam nikogo bardziej od niego. Był tak delikatny, że prawie niczego nie poczułam. Moim ciałem zawładnęło pożądanie, o którym nigdy bym nie pomyślała. Wiedziałam, że dojrzałam do swojego pierwszego razu i wiedziałam, z kim podzielę to niezwykłe wydarzenie.
Przeciągnęłam się, czując euforię zalewającą moje ciało. Cmoknęłam chłopaka w policzek, po czym sięgnęłam po szlafrok, który leżał na podłodze. Owinęłam się w niego i na boso podreptałam do łazienki. Po drodze zarejestrowałam godzinę; było po piątej. Zdziwiona faktem, że obudziłam się tak wcześnie, załatwiłam potrzeby fizjologiczne, po czym ustałam przed lustrem. Uśmiechnęłam się szeroko do swojego odbicia, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Moje oczy błyszczały wesoło, a policzki miały odcień delikatnego różu. Nie zmieniając wyrazu twarzy, przemyłam ją zimną wody, by po chwili wyszczotkować zęby . Splunęłam do zlewu, wypłukałam usta i zabrałam się za rozczesywanie skołtunionych włosów. Po kilku minutach żmudnej pracy związałam je w wysoką kitkę. Postanowiłam, że odpuszczę sobie makijaż, nie miałam do tego głowy. Przetarłam jeszcze twarz tonikiem, po czym zdjęłam ze sznurka czystą bieliznę. Podreptałam z powrotem do pokoju w kierunku szafy. Harry spał nadal, nawet nie zmienił pozycji. Z głębi mebla wyciągnęłam letnią sukienkę. Założyłam ją na siebie, po czym oceniłam efekt końcowy, przeglądając się w lustrze wiszącym na drzwiach szafy. Zadowolona ze swojego wyglądu, podeszłam do Harry'ego i już miałam go budzić, gdy nagle wpadłam na pomysł, że mogę przyrządzić jakieś smaczne śniadanie.
Dumna z siebie zbiegłam na dół, po drodze zabierając ze sobą telefon. Wzięłam sok z lodówki, usiadłam na jedynym z blatów, po czym odblokowałam ekran swojego Samsunga. Kilka minut temu dostałam sms'a od mamy, który brzmiał następująco:
Wrócimy o 14. Nie rób obiadu, zjemy na mieście.
Odpisałam krótkie "ok", Nie zwróciłam uwagi na to, że moja rodzicielka nie znosi, gdy odpowiadam tak lakonicznie. Szczerz, to jakoś nieszczególnie mnie to wtedy obchodziło. Świadomość tego, że Harry śpi na górze, odganiała ode mnie wszystkie nieprzyjemne myśli.
Zeskoczyłam z blatu, napiłam się zimnego soku, po czym wzięłam się do roboty. Po krótkim zastanowieniu uznałam, że zrobię naleśniki. Zebrałam wszystkie potrzebne składniki i zaczęłam robić ciasto. Wyszło go dość sporo. Zastanowiłam się nawet przez chwilkę czy damy radę to wszystko zjeść. Po chwili wylałam pierwszą porcję na rozgrzany olej. Gdy miałam przekręcać naleśnika na patelnię, usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Odwróciłam głowę po czym uśmiechnęłam się na widok Harry'ego, który był już kompletnie ubrany.
- Cześć, Lilijko! - przywitał się wesoło i objął mnie od tyłu.
- Hej, śpiochu - zaśmiałam się - Wiesz, że jest dopiero szósta rano?
- Zdaję sobie z tego sprawę. - zawtórował mi. - Ale obudziłem się zaraz po tym jak mnie opuściłaś.
Udał, że jest smutny, ale po chwili nachylił się nad patelnią.
- O, naleśniki! Mmm, pycha! - zamruczał, po czym cmoknął mnie w policzek. - Pomóc ci w czymś?
Zastanowiłam się.
- Hmm, mógłbyś nakryć do stołu? - zapytałam. - Talerze są nad zlewem.
- Jasne - przytaknął - Jakie plany na dzisiejszy wieczór? Ja na ósmą mam być w pracy więc zjem i będę uciekał, muszę zajrzeć jeszcze do Dextera.
Och, no tak. Całkowicie zapomniałam, że chłopak ma przecież pracę. Starając się ukryć rozczarowanie godzinami spędzonymi samotnie, zaczęłam zastanawiać się nad tym, co możemy robić wieczorem.
- Hm...Może długi spacer?- Uśmiechnęłam się - Weźmiemy Dextera nie będzie cały czas sam.
- Świetny pomysł! - ucieszył się Harry, stawiając szklanki obok talerzy. - To o której? Ja kończę o dziewiętnastej.
- Dwudziesta? - - zaproponowałam, kładąc na talerz szóstego naleśnika .
- Okej! Dexterek się ucieszy! - zaśmiał się chłopak.
Widziałam jak Harry bardzo kocha swojego czworonożnego przyjaciela. Po mojej propozycji odnośnie spaceru we trójkę, wyraźnie się ucieszył.
- Zapraszam do stołu! - zawołałam z uśmiechem, stawiając na stole naczynie pełne naleśników.
- Mmm, pachnie cudnie. - powiedział szatyn przysuwając sobie krzesło.
Wyjęłam z lodówki dżem truskawkowy i mus jabłkowy. Do tego postawiłam jeszcze cukier puder. Zaczęliśmy jeść w milczeniu. Myślałam o dzisiejszym wieczorze i o tym jak będzie cudownie.
- Harry -
Jechałem do domu, wykończony długotrwałym trzymaniem rąk i głowy do góry. Dzisiaj trafił się układ hamulcowy, coś czego naprawdę nienawidziłem. Mimo to z radością myślałem o nadchodzącym spacerze. Gdy tak stałem i grzebałem we wnętrznościach starego Opla, przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Chciałem zrobić Lily niespodziankę, byłem pewny, że się ucieszy. Zaparkowałem na podjeździe, po czym wysiadłem z samochodu. Zamknąłem go i ruszyłem w kierunku drzwi wejściowych. Wszedłem do środka, odruchowo uśmiechając się na widok Dextera.
- Cześć, mały! - zawołałem drapiąc go za uszami. - Chodź, pójdziemy coś przegryźć, a potem pójdziemy razem na długi spacer.
Pies szczeknął uradowany, jakby wszystko zrozumiał, po czym automatycznie ruszył w stronę kuchni. Z uśmiechem pokręciłem głową, idąc za nim. Nasypałem mu jedzenia do miski, do drugiej nalałem wody. Dexter rzucił się na jedzenie z wdzięcznością, a ja stwierdziłem, że za nim zjem pójdę się odświeżyć. Wziąłem szybki prysznic i umyłem włosy. Założyłem czystą koszulkę i dresowe spodnie, po czym wróciłem do kuchni. Pies już zjadł swoje jedzenie, a teraz z zapałem żuł ogon swojego pluszowego baranka. Pogłaskałem go po głowie, po czym otworzyłem lodówkę zastanawiając się, co mogę zjeść. Było w pół do ósmej, więc nie miałem zbyt dużo czasu na namyślanie się. Wyjąłem mleko, a z szafki wziąłem płatki kukurydziane. Zjadłem ich dużą porcję, posprzątałem po sobie i zawołałem Dextera do siebie. Przybiegł, czekając na założenie obroży. Wyjąłem z szuflady komody swoją niespodziankę, złapałem jeszcze czarny marker, po czym razem z psem wyszedłem z domu. Przekręciłem zamek w drzwiach i ruszyliśmy w kierunku parku, w którym umówiłem się z Lily. Po dziesięciu minutach drogi byliśmy na miejscu. Dziewczyna czekała już tam na nas, siedząc na ławce. Pomachałem jej z uśmiechem, a ona ruszyła w naszą stronę.
- Hej - Pocałowaliśmy się krótko, a szatynka nachyliła się nad Dexterem, głaszcząc go po głowie. - Cześć, kolego!
Po przywitaniu, spuściłem psa ze smyczy, by trochę pobiegał. Wzięliśmy się za ręce, po czym ruszyliśmy długą alejką.
- Nie ucieknie ci?- zapytała Lily, obserwując beztrosko hasającego Dextera.
- Coś ty! -odpowiedziałem z uśmiechem. - Wie jak daleko może pójść, a potem sam wróci.
- Dobrze go wytresowałeś. - Uśmiechnęła się dziewczyna. - Gdzie idziemy? Przed siebie?
- Niet - odrzekłem, patrząc na nią łobuzersko. - Mamy cel!
- Tak? Jaki? - zdziwiła się Lily.
- Zobaczysz - odrzekłem tajemniczo.
Szliśmy beztrosko rozmawiając. Dexter biegał naokoło nas, łapiąc przeróżne latające owady. Po kilku minutach zamilkliśmy zamyśleni. Wróciłem myślami do wczorajszego wieczoru. Lily zaskoczyła mnie swoją niemą propozycją. Na początku nie byłem pewny, czy brnąć w to dalej, ale sekundę później stwierdziłem, że jeszcze nikogo tak nie kochałem. Spojrzałem na jej zamyślony profil, a na moją twarz wypłynął mimowolny uśmiech. Była moim szczęściem. Światełkiem w tunelu. Pocieszeniem po tych wszystkich ciężkich dniach, przez które musiałem przejść. Wielokrotnie, jeszcze jako siedemnastoletni chłopak, myślałem, żeby zakończyć ten koszmar. Sam przed sobą wstydziłem się tych myśli. Kiedyś już nawet wysypałem tabletki usypiające na rękę. Teraz nawet nie wiedziałem, jak je zdobyłem. Siedziałem wtedy w ciemnym pokoju, jeszcze w domu dziecka. Zastanawiałem się jak to jest po drugiej stronie i czy jeszcze jest szansa, że spotkam rodziców. Wiem, że patrzyłem wtedy przez okno na gwiazdy. Gdy już miałem połknąć wszystkie tabletki, przez myśl przebiegło mi, żeby się nie poddawać.Walczyć. Spróbować. Wierzyć, że może być lepiej. Do dzisiaj nie miałem pojęcia skąd naszła mnie ta myśl, ale wstałem, otworzyłem okno i wysypałem leki na ziemię.
Od tamtej chwili tego się trzymałem. Po osiągnięciu pełnoletności i opuszczeniu domu dziecka, zatrzymałem się u kumpla. Znalazłem pracę w warsztacie, w którym pracuję do teraz. Po roku było mnie stać na wynajęcie swojego kąta. Po kolejnych dwóch latach zapracowałem na motor, samochód i dom. Przez wszystkie te lata, zostawałem w pracy do późna, a przychodziłem jak najwcześniej się dało. Szef patrzył na mnie zawsze ze zdziwieniem, gdy wychodziłem ostatni, a następnego dnia byłem już pierwszy. Mimo to powiedział mi kiedyś, że mnie podziwia za to, że pomimo ciężkiego losu daję daję radę i staram się żyć normalnie. Poczułem wtedy, że chociaż po części osiągnąłem swój cel.
Rok temu znalazłem Dextera. Zyskałem wtedy wiernego przyjaciela. Starałem mu się zapewnić wszystko czego potrzebował do szczęścia, a on odwdzięczał mi się miłością i oddaniem. Kiedy pies był już u mnie pół roku, w naszym warsztacie zaczął pracować Jake. Dorabiał sobie po szkole do kieszonkowego. Szef poprosił mnie, żebym się nim zajął, pokazał co i jak. Staliśmy się przez to dobrymi kumplami. Któregoś razu, dzień przed świętami, który wyjątkowo miałem wolny, zadzwonił do mnie mówiąc, że organizuje imprezę.
Wykręcałem się trochę bo szczerze chciałem przespać cały dzień i odpocząć, ale kiedy się rozłączyliśmy, przemyślałem sprawę jeszcze raz. Stwierdziłem, że jeśli nie pójdę to mogę tego żałować. Nie pomyliłem się. Gdybym został w domu przespałbym najważniejsze wydarzenie w całym moim życiu.
- O czym myślisz? - zapytała nagle Lily. Odniosłem wrażenie, że obserwuje mnie od dłuższej chwili.
- O tym, co było - Przyznałem szczerze, patrząc jej w oczy. - I o tym, że jesteś moim cudem.
Dziewczyna zarumieniła się, a ja mocno ją do siebie przytuliłem. Wtuliła się w moją klatkę piersiową , po czym ponownie spojrzała mi w oczy. Położyła mi dłonie na policzkach i ze łzami w oczach powiedziała:
- To ty jesteś moim cudem. Uratowałeś mnie przed samą sobą. I zawsze będę ci za to wdzięczna.
Wspięła się na palce i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. Uśmiechnąłem się, czując zalewającą mnie falę szczęścia.
- Chodź - pociągnąłem ją za rękę w kierunku celu mojej niespodzianki. Po kilku minutach doszliśmy do dużego mostu, zawieszonego nad ogromną rzeką. Dexter z zainteresowaniem obwąchiwał teren.
- To tu? - zapytała zaskoczona dziewczyna, pochodząc do balustrad i spoglądając na ciemną toń rzeki.
- Mhm. Spójrz - Wskazałem palcem na pęki dziwnie wyglądających w półmroku rzeczy. Szatynka pochyliła się patrząc we wskazanym kierunku.
- Kłódki? - spytała spoglądając na miłosne napisy i inicjały wypisane na małych, metalowych przedmiotach.
Nie odpowiedziałem tylko wyjąłem z kieszeni swoją niespodziankę. Pokazałem jej rozłożoną dłoń, a ona delikatnie wzięła kłódkę w palce. Jej oczy zaszkliły się od łez. Uśmiechnąłem się, po czym sięgnąłem ponownie do kieszeni po marker. Podałem go Lily bez słów. Chciałem, żeby ona to zrobiła. Drżącymi dłońmi otworzyła mazak, po czym zaczęła pisać. Obserwowałem jej ruchy, czując wzruszenie w gardle. Zauważyłem łzę spływającą po jej policzku. Pokazała mi kłódkę, patrząc na mnie zaszklonymi oczami. Wziąłem ją do rąk, po czym odczytałem napis:
H + L
You're my dream
Patrzyłem na małą metalową rzecz jak urzeczony. Po chwili poczułem lekki uścisk na swojej dłoni.
- Jesteś moim jedynym marzeniem, które się ziściło. - powiedziała drżącym głosem dziewczyna, uśmiechając się przez łzy.
Czując płyn pod powiekami, poczułem ją w ramiona. Wtuliłem nos w jej włosy, czując ten ukochany, słodki zapach, Tymi słowami sprawiła, że teraz na pewno wiedziałem, iż dokonałem najlepszego wyboru w swoim życiu, idąc na tę imprezę.
Odsunęliśmy się od siebie, a ja zapiąłem kłódkę obok innych. Wyjąłem z niej kluczyki, po czym cisnąłem je do wody. Lily objęła mnie ramieniem, śmiejąc się cicho. Pocałowałem ją w czoło.
Nagle w moje oczy rzuciło się coś dziwnego.
- Lily? - zapytałem niepewnie, wytężając wzrok. - Tam ktoś stoi. Tam na tych barierkach.
- Co? - Powiedziała niedowierzająco, po czym pociągnęła mnie delikatnie za rękę, chcąc zobaczyć czy mnie wzrok nie myli. Gdy byliśmy już bardzo blisko pochylona postać nagle podniosła głowę. Zamarłem jednocześnie słysząc, jak Lily zaczerpuje głośno powietrza.
- Jamie?!
_______________________________________________
Hej! :*
Rozdział dodaję dzień wcześniej, powinien być jutro, ale ja nie wiem, co będzie jutro. ;-; Może jednak nie zdzierżę, że to pierwszy września i skończę ze sobą? Interesujące. <ok>
Rozdział chciałabym zadedykować Skybells. <33 Gdyby nie Ona, nie byłoby dzisiaj tego rozdziału i nie wiem, kiedy by się pojawił. :* Dziękuję! <333
Szczerze? Jestem zakochana w momencie z kłódkami. *.* Nie wiem, jak Wam, ale mi się cholernie podoba! Jak myślicie, co będzie dalej? Jestem zua, bo urwałam na fajnym momencie, nie? ;>
Hm, rozdział na Ducha powinien być czwartego, ale jak się nie wyrobię, będzie w weekend. :) Na Nialla? Nie wiem, na razie mam ogromną wenę na trzy pozostałe! <3
Dziękuję za każdą opinię! ^^
Pozdrawiam!
PS. Powodzenia jutro! <33