Siedziałem na szpitalnym krześle, zakrywając twarz dłońmi. Bolała mnie głowa, po prawej stronie słyszałem ciche łkanie Jamie. Lekarz wyszedł z sali Harry'ego jakieś dwadzieścia minut temu i z ogromnym smutkiem na twarzy popatrzył na nas, po czym tylko pokręcił głową. Już odchodził, gdy nagle odwrócił się i wyszeptał:
- Jeśli możecie... Zawiadomcie najbliższe mu osoby.
Poczułem jak zimny dreszcz przebiega po moim kręgosłupie. Co...? Chciałem zapytać go, o to co dzieje się z Harrym, ale... zabrakło mi sił. Oparłem się plecami o ścianę i zjechałem po niej powoli. Zakuło mnie serce, a Jamie, płacząc, uklęknęła przy mnie i bez słowa podała mi telefon.
- Nigdy by ci tego nie wybaczyła - powiedziała, obejmując rękami moją głowę. Trzęsącymi się dłońmi przejąłem od niej małe urządzenie. Zdrętwiałymi palcami wybrałem numer przyjaciółki i przyłożyłem telefon do ucha.
- H- Halo? - usłyszałem w słuchawce jej drżący głos. Zadrżałem. Co ja mam jej powiedzieć?
- Lily?- odchrząknąłem, cały czas coś ściskało mnie za gardło. - Obiecałem, że zadzwonię, jak będzie się coś działo... i... po prostu przyjedź.
Nie odpowiedziała, chyba się rozłączyła. Położyłem telefon na podłodze, po czym zakryłem twarz dłońmi. Jamie się do mnie przytuliła. Co teraz będzie?
Otworzyłam furtkę, po czym podążyłam wąskim chodnikiem w kierunku budynku. Już byłam na schodach, gdy nagle usłyszałam narastający warkot silnika i hamowanie z piskiem opon. Odruchowo się odwróciłam. Zobaczyłam, że z czarnego połyskującego motoru, zsiada wysoka postać.
- H- Halo? - usłyszałem w słuchawce jej drżący głos. Zadrżałem. Co ja mam jej powiedzieć?
- Lily?- odchrząknąłem, cały czas coś ściskało mnie za gardło. - Obiecałem, że zadzwonię, jak będzie się coś działo... i... po prostu przyjedź.
Nie odpowiedziała, chyba się rozłączyła. Położyłem telefon na podłodze, po czym zakryłem twarz dłońmi. Jamie się do mnie przytuliła. Co teraz będzie?
- Lily -
Czułam się jak we własnym śnie. Ponownie wpadłam do szpitala, potykając się na schodach. Mijałam pacjentów, pielęgniarki i lekarzy, wszyscy oglądali się za mną z zaskoczeniem. Miałam to gdzieś. Byłam tak roztrzęsiona, że nic mnie nie obchodziło. Wpadłam na korytarz, który prowadził do OIOM-u. Zatrzymałam się sparaliżowana. Jake siedział na podłodze, a Jamie ściśle obejmowała go ramionami. Nie zdążyłam, przemknęło mi przez głowę. Kolana się pode mną ugięły, ale mimo to zrobiłam krok do przodu. Potem następny. Jeszcze jeden... Miałam wrażenie, że odległość między mną, a moimi przyjaciółmi, w ogóle się nie zmniejsza. Po kilku chwilach stałam już przy nich, chociaż miałam wrażenie, że minęło kilka godzin.
- C-co się s-stało? - zapytałam. Głos odmawiał mi posłuszeństwa.
Oboje spojrzeli na mnie ze strachem. Jamie cała zalana była łzami, a Jake miła zaczerwienione oczy. Trzęsłam się jak w febrze. Wbijałam w nich przerażone spojrzenie, czekając na odpowiedź, ale im chyba się do tego nie spieszyło. Chłopak spuścił głowę.
- Co się dzieję?! - krzyknęłam, nie panując już nad sobą. W mój krzyk wdarło się nieopanowane łkanie. - Możecie mi odpowiedzieć?!
Miałam wrażenie, że dziewczyna przełknęła ślinę.
- Lekarz... - wychrypiał w końcu Jake. - Powiedział, żeby zawiadomić bliskie dla Harry'ego... osoby.
Automatycznie zrobiłam kilka kroków do tyłu. Pokręciłam głową, a łzy spływały mi po policzkach.
- Nie, nie, nie... - jęczałam, cofając się. Złapałam się rękami za głowę i okręciłam dookoła własnej osi. - Ja muszę do niego wejść. Ja muszę go zobaczyć...
Powtarzałam te słowa jak w maglinie. Jake wstał z podłogi i wyciągnął do mnie ręce ze zmartwioną miną. Ominęłam go, odpychając lekko jego dłonie. Pociągnęłam za potężną klamkę ogromnych drzwi. Otworzyły się. Zaczęłam wzrokiem przeczesywać salę. Nie mogłam go nigdzie dostrzec.
- Harry... - chciałam zawołać, ale głos ugrzązł mi w gardle. I tak by mnie usłyszał.
Nagle zobaczyłam jak jakaś pielęgniarka idzie w moją stronę szybkim krokiem.
- Proszę pani, tu nie wolno wchodzić - powiedziała stanowczo, po czym chciała mnie wypchnąć. Zaparłam się nogami z całej siły.
- Ja muszę do niego wejść! - powtórzyłam ponownie, zaciskając zęby.
- Proszę przestać, bo zawołam ochronę! - zdenerwowała się kobieta.
- Isabello, zostaw ją! - usłyszałam za sobą czyiś surowy głos. Odwróciłam się. To była pani Gravel.
Zaskoczona pielęgniarka natychmiast mnie puściła, a moja wybawczyni podeszła do mnie. Bez słowa zdjęła z wieszaka specjalny, ochronny płaszcz i podała mi go. Pogładziła mnie po ramieniu ze łzami w oczach, po czym zabrała swoją młodszą towarzyszkę i obydwie wyszły. Zaskoczona szybkim obrotem sprawy, narzuciłam na siebie zielony kawałek dziwnego materiału, po czym zaczęłam przeszukiwać wzrokiem łóżka. W całej obszernej, zaciemnionej sali były tylko trzy. Jedno było zajęte.
- Boże, Harry... - jęknęłam, podchodząc bliżej do łóżka ukochanego.
Ścisnęło mnie za gardło. Leżał bezwładnie, blady jak ściana. Jego ciemne włosy były rozrzucone na poduszce. Widziałam, że były wilgotne, a na czole lśniły kropelki potu. Był nakryty jakimś cienkim materiałem do połowy piersi, ale jego ręce nie były przykryte. Był podłączony do kilku kroplówek i jakichś dziwnych urządzeń. Nie znałam ich nazwy. Przełykając łzy, usiadłam na krześle obok niego. Delikatnie, aby nie pozrywać tych wszystkich przewodów, wzięłam jedną z jego dłoni i przyłożyłam do swojego policzka. Jego palce były lodowate. Delikatnie przyłożyłam mu rękę do czoła. Jęknęłam. Wręcz parzyło. Oddychał szybko z uchylonymi ustami. Jego wargi były spierzchnięte i popękane. Przymknęłam powieki i pozwoliłam łzom płynąć.
Otworzyłam furtkę, po czym podążyłam wąskim chodnikiem w kierunku budynku. Już byłam na schodach, gdy nagle usłyszałam narastający warkot silnika i hamowanie z piskiem opon. Odruchowo się odwróciłam. Zobaczyłam, że z czarnego połyskującego motoru, zsiada wysoka postać.
Załkałam cicho, przypatrując się jego twarzy. Tak dobrze pamiętałam tę chwilę... Był taki kochany, miły. Tak cudownie na mnie patrzył. Czułam się przy nim jak królewna.
Osobnik zdjął kask i odłożył go na siedzenie. Nikłe światło ulicznej latarni pozwoliło mi stwierdzić, że jest to chłopak, a raczej młody mężczyzna. Na głowie miał burzę, rozczochranych ciemnych włosów i tylko tyle zdołałam zobaczyć. W pewnej chwili pomyślałam, że idiotycznie muszę wyglądać, stojąc bez ruchu na schodach i przypatrując się nieznajomemu osobnikowi. Chłopak ruszył w moją stronę, a ja zauważyłam, że jego zęby połyskują w mroku. Uśmiechał się.
- Cześć! - powiedział wesoło głębokim i zachrypniętym głosem. - Już się bałem, że tylko ja się spóźnię.
Uśmiechnęłam się i odrzekłam:
- Wiesz, w grupie zawsze raźniej.
- Jasne. - przytaknął, po czym wyciągnął do mnie rękę, ówcześnie wyjmując ją z kieszeni dżinsów. - Jestem Harry. Harry Styles.
Jego słowa dźwięczały mi w uszach. Jestem Harry. Harry Styles. Czułam się, jakby chwila naszego spotkanie zdarzyła się dawno. W innym, lepszym życiu, którego już nigdy miałam nie zaznać.
- Świetnie tańczysz, Lilijko. - szepnął mi do ucha. Zadrżałam, ale starając się zachować zimną krew, odrzekłam:
- Gdybyś mnie nie poprowadził, nie byłoby tak świetnie.
Roześmiał się i odsunął, ale mnie nie puścił. Spojrzałam mu w oczy i zamarłam.
Ich czysta, delikatna zieleń, mnie oczarowała. Jego spojrzenie było głębokie i inteligentne. Zamrugałam zauroczona. A on się do mnie uśmiechnął.
Oddałabym wszystko, aby jeszcze raz ujrzeć te jadeitowe tęczówki. Wszystko, aby jeszcze raz poczuć jego dotyk na swoim ciele...
- Nie mogę, Lilijko... Mimo, że tak strasznie cię kocham.
Z oczu puściły mi się kolejne łzy. Mimo to zbliżyłam się do niego, po czym głośno i z desperacją powiedziałam:
- Pocałuj mnie.
- Słucham? - Harry wyglądał na kompletnie zagubionego, a cierpienie było wprost wymalowane w jego oczach.
- Pocałuj mnie, bo tak bardzo cie kocham. Pocałuj mnie, bo tak cholernie nie potrafię bez ciebie żyć. - Ostatnie trzy wyrazy zamieniły się w szloch.
Nagle poczułam jak szatyn przysuwa się do mnie. Delikatnie musnął moje usta swoimi miękkimi wargami. Położyłam dłonie na jakiego umięśnionych ramionach, by potem wpleść je jego gęste włosy. Całował mnie słodko i powoli. Tak bardzo go pragnęłam... I w końcu mogłam go mieć.
Rozpłakałam się już na dobre. Szlochałam głośno, nie przejmując się tym, że ktoś może mnie usłyszeć. Wszystkie chwile spędzone z nim były w mojej pamięci jak żywe. Ja nie mogłam go stracić. Po prostu nie mogłam.
- Gotowa? - szepnął mi Harry do ucha. - Ta dam!
Zabrał dłonie od mojej twarzy. Otworzyłam usta powalona pięknym krajobrazem, który rozciągał się przede mną. Naprzeciwko znajdowało się średniej wielkości jezioro, a naokoło niego pełno drzew. Trawa zieleniła się pod naszymi stopami, a ptaki wyśpiewywały jakąś wesołą melodię. Uniosłam głowę. Po błękitnym niebie płynęły spokojnie białe chmury, a jasne słońce wprost zarażało swoją dobrą energią. Spojrzałam na ukochanego, który przyglądał się mojej reakcji.
- To miejsce jest cudowne - wyszeptałam, bo z emocji odebrało mi głos. Uśmiechnął się, po czym objął mnie od tyłu, opierając brodę na moim ramieniu.
- Dokładnie - powiedział, a ja wyczułam uśmiech w jego głosie. - Wiemy o nim tylko my. Przyjeżdżałem tu z rodzicami, kiedy byłem malutki, a od tamtego czasu nikt nie pamięta o tym jeziorze. Jak zrobi się ciepło będziemy się tu kąpać i urządzę ci cudowne urodziny...
- Dziękuję - szepnęłam wzruszona.
- Nie ma sprawy. Zawsze będę chciał cię uszczęśliwiać. - odpowiedział, równie jak ja. poruszony.
Zacisnęłam zęby.
- Przeżyjesz, rozumiesz to? - powiedziała, czując łzy spływające po policzkach. - Powiedziałeś, że chcesz mnie uszczęśliwiać... Zrób to i tym razem. Zwalczysz tę gorączkę, dasz radę.
Dotarło do mnie jak wielką byłam egoistką. Myślałam tylko o sobie. O tym, co ja zrobię, kiedy on odejdzie. A przecież to on był na krawędzi życia i śmierci, chociaż miał tylko dwadzieścia jeden lat. Miał tyle planów i marzeń... Dotarło do mnie, że ja też już zaplanowałam swoją przyszłość. Właśnie z nim.
- Zrób to dla siebie... dla nas... - pocałowałam go delikatnie w wierzch dłoni. - Wierzę, że ci się uda.
________________________________________________
Hej!
Właśnie tonę we własnych łzach... To wszystko przez tę piosenkę... ;-; Matko, jaka ja jestem okrutna. To się w głowie nie mieści. No dobrze... Pozostawiam rozdział do Waszej oceny, mi się nawet podoba.
Pozdrawiam. ;c
Tak, zgadzam się, jesteś okrutna very bardzo!
OdpowiedzUsuńTrzęsie mnie i nie wiem czy to z tych emocji, czy dlatego, że jest zima...?
Ta piosenka i to jak to wszystko opisałaś, no rozwaliłaś mnie...
Jak ja mam się teraz pozbierać, hm?
Harry musi żyć! No nie daj chłopakowi zemrzeć! No!
Ech, sama nie wiem jak mam dalej to skomentować...
Pozdrawiam i pisaj szybko <3
Dziękuję za opinię. <3
UsuńOKRUTNA TO MAŁO POWIEDZIANE !!!!!!!!!!!!!!!! chce już kolejnyyyyyyy <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię. <3
UsuńCześć kochana! :*
OdpowiedzUsuńZobacz jakie ja mam wielkie serce! Jesteś taka okrutna, a ja piszę do Ciebie kochana! :D
Pod względem formy/napisania ten rozdział bardzo mi się podoba. Fajny pomysł, pisanie tych wspomnień. To spotęgowało smutek i żal, ale bardzo wyraziło miłość Lily do Harrego.
Jednak pod względem treści już mi się mniej podoba. ;( On naprawdę nie może umrzeć. Ona tego nie przeżyje... To jest prawdziwa miłość. PRAWDZIWA MIŁOŚĆ, rozumiesz? Nie możesz jej zabić. :(
I znów cała w napięciu czekam na kolejny rozdział. Ale przedłużasz tę chwilę... :D
Pozdrawiam! <3
Dziękuję za opinię. <3
UsuńTonę.
OdpowiedzUsuńTonę we łzach.
I nawet Krzysiu nie potrafi mnie uspokoić.
Mój brat myślał, że coś poważnego się stało.
Bratowa myśli, że jestem dziwna.
A ja ryczę jak głupia.
Kochana...
Ten rozdział był piękny.
Podoba mi się moment ze wspomnieniami.
Chociaż i tak Cię nie lubię.
Jak mogłaś mi to zrobić?
Jak mogłaś im to zrobić?
Matko, ta historia nawet nie jest prawdziwa, a ja czuję się jak wrak człowieka.
Jeden rozdział przede mną i prolog.
Melodio, nie zawiedź mnie, proszę.
Co ja mówię.
Choćbyś nie wiem co napisała i tak mi się spodoba. Chociaż będę miała ochotę Cię za to zabić lub mocno przytulić.
Z resztą co ja gadam. Teraz ja jestem egoistką!
Nawet sobie nie wyobrażam, co ty musiałaś czuć pisząc to!
Przecież to Twoja historia, Twoi bohaterowie, to Twoje serce jest w tym opowiadaniu.
Chylę czoła
Mei.
Ps. Oh! Przy poprzednim rozdziale miałam już wspomnieć, że bardzo mi się podoba wprowadzona perspektywa Jake'a!
Dziękuję ślicznie za opinię! ♥
Usuń"Paula nadrób zaległości. Zobaczysz ile Cię ominęło i zobaczysz jak będzie fajnie."
OdpowiedzUsuńCzemu Ty tak perfidnie kłamiesz? No dobra może tak nie mówiłaś, ale i tak kłamca z Ciebie. Zobaczysz, że opchnę te narządy na rynku.
Ta piosenka sprawiła, że przez cały rozdział przepływałam przez ocean głęboki, którym są moje własne łzy. Po prostu tak mnie przybiłaś, że nagle cała radość mnie opuściła.
Harry przeżyje. Na pewno przeżyje. Ty nie mogłabyś go uśmiercić (a może jednak?).
Nadrabiam rozdziały dalej!
PS. 29 stycznia rozdział pojawił się na blogu - Paula komentuje prawie sześć miesięcy później. Tak, też Cię kocham :)